poniedziałek, 25 marca 2013

POMYSŁY NA URODZINKI


Wyczekiwane URODZINY!!!

    Ponieważ to "okrągłe", muszą być wyjątkowe. Założyłyśmy sobie z córką, że będziemy obchodzić je 10 razy:-) , tyle ile skończyła lat. Nie nie, nie będą to wystawne imprezy, raczej pomysłowe spędzanie czasu, a dziecko uwielbia mieć urodziny najbardziej na świecie, więc przedłużanie ich to dla niego największe szczęście!

W dniu urodzin pierwsze co Nina zobaczyła po przebudzeniu, to był prezent, który przygotowałam poprzedniego wieczoru, gdy ona już spała. Wcześniej kupiłam karton pasujący kolorem do wystroju jej pokoju, potem przydał się na wszechobecne drobiazgi, zbierane ze szczególną gorliwością;-)

Świetnym pomysłem jest zrobić nawet z małego prezentu duży, dzieciakom to się podoba. Fajna torba do prezentów, trochę "wypełniaczy" i gotowe. Nie polecam natomiast wkładania do dużego kartonu drobiazgu i dopełnianie go papierami, choćby były najładniejsze. Może się wydawać, że dziecko będzie miało frajdę szukając wśród nich upominku, jednak w większości przypadków dzieci czują się zawiedzione.

W "moim" kartonie znalazły się mebelki, które posłużą wszelkim lalkom oraz innym stworom, jakich ogromna masa zalega pokój Ninki. Dawno temu dostała wielki domek Barbie po siostrzenicy, ostatnio NIESTETY przypomniała sobie o nim, kazała odszukać, wyszorowała, odświeżyła i STANĄŁ zajmując jedyną pozostałą (jeszcze) wolną przestrzeń jej pokoju. Mebelki jak znalazł. Dla urozmaicenia prezentu dokupiłam trochę słodyczy - nowość Milki - czekoladę z dodatkiem uwielbianych przez Ninę ciasteczek Oreo (w sprzedaży widziałam również z Daim oraz kolorowymi drażetkami typu M&M's), opakowanie lizaków Nimm 2 , które porozkładałam między mebelkami i nie mogło zabraknąć także pachnącego akcentu - w tej roli wystąpił hiacynt. Nina lubi obserwować jak powoli rozkwita. Całość dopełniłam krepą w odpowiednim kolorze i na koniec wetknęłam fontanny do tortów, które przydały się już wieczorem. Prezent przybrałam balonami. Rano znaleźć przy łóżku coś takiego - bezcenne:-) Córka była zachwycona.

Tak zaczęłam...


                                                                        Dokładałam...




I  efekt końcowy:-)



PIERWSZE obchody - to była wizyta ukochanych Cioci i Kuzynki z chłopakiem w dniu, w którym urodziny wypadły. Babcia upiekła tort, najlepszy na świecie (!) jestem przekonana, że nawet wśród wrogów tego typu wypieków, znalazłby miłośników. Nina udekorowała go opłatkowymi różyczkami Dr.Oetkera. Często omijamy podobne dekoracje w sklepach, bo pewnie to zbyteczny wydatek i do najzdrowszych nie należy, ale w wyjątkowych sytuacjach, albo do przybrania ulubionego deseru lub porcji owoców dla niejadka, takie właśnie słodkie atrakcje są niezastąpione.



    Lubimy długo mieć choinkę ze względu na nastrój jaki tworzy w domu, odbijamy sobie też w ten sposób wszystkie nieudane, które sypały się jeszcze przed świętami i nie mogliśmy się nimi cieszyć. Postanowiłam więc, że tegoroczna posłuży dodatkowo jako urodzinowa dekoracja, why not?!;-) Wyszukałam w pudłach z ozdobami takie, które najlepiej pasowały do pomysłu - bombki z postaciami Disney'a, które kupiłam, gdy córka była malutka, złote serca, prezenciki - z okresu mojej fascynacji choinką w tym kolorze i inne wesołe. Do tego tekturowe kolorowe czapeczki urodzinowe, opaski z uszami Minnie, serpentyna i gotowe! Jeżeli Wasze dzieci mają urodziny w okolicach świąt, polecam pomysł. To samo można zrobić z prezentowanym już przeze mnie kilka razy drzewkiem, pasującym na każdą okoliczność np teraz, w okresie wielkanocnym.



                     

                                              Prezenty mogłyby być codziennie, prawda?! :-))




Jubilatka musi wszystko należycie przygotować...

                                                       A tatuś jak zwykle dzielnie pomaga ;-)


                              Do urodzinowej choinki idealnie pasował bukiecik od Cioci i Kuzynki.


Stało się jeszcze coś niesamowitego! To były DRUGIE obchody urodzin. Ponieważ dla Jubilatki jedną z najważniejszych rzeczy na świecie jest muzyka, Matka Chrzestna zabrała ją do teatru muzycznego w Warszawie, gdzie kilka lat temu dziecko pierwszy raz w życiu zetknęło się z musicalem i od razu go pokochało. To była wielka cudowna niespodzianka! Ale akurat w dniu przyjazu na przedstawienie, w tak bardzo widocznym miejscu, że już chyba bardziej być nie może - na ostatnich kondygnacjach hotelu Marriott, pewnie z powodu jakiejś odbywającej się akurat tam imprezy, był wyświetlony ogromny napis - 10 LAT! Tak jak gdyby specjalnie dla naszej Jubilatki!! To dopiero niesamowity zbieg okoliczności!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz